Portret zbrodniarza w literaturze różnych epok
Jak rodzą się zbrodniarze i co popycha człowieka do tak haniebnych czynów? Na te pytania z pogranicza psychologii, socjologii i kryminalistyki postaram się odpowiedzieć na podstawie analizy zachowań bohaterów literackich, których rozmaite motywy popychały do czynów wymagających najgorszego potępienia. Od wielu tysięcy lat ludzie popełniają zbrodnie. Można powiedzieć, że jest to proceder równie leciwy co najstarszy zawód świata. Prostytucja, bo o niej mowa, jest zresztą zbliżona do niego także pod względem piętna nadanego przez uwielbiające moralizować społeczeństwo. Na przestrzeni wieków można zauważyć, że populacja ludzka dość chętnie zabija, rabuje, podpala, gwałci i kradnie. Lecz każda z tych zbrodni ma przyczynę. Każda ma swą specyficzną filozofię, "moralność", czynnik usprawiedliwiający, którym operuje morderca. Głodujący zabija sytego, aby utrzymać się przy życiu, mąż zabija niewierną żonę; ludzie zabijają broniąc swej godności i honoru, zabijają z rozpaczy, wściekłości lub w obronie swego życia. Zupełnie innym rodzajem zbrodniarzy są psychopaci- ich nie da się zaszeregować, a pobudek wytłumaczyć racjonalnymi przesłankami, jednakże to właśnie te postacie są nader barwne i fascynujące, bo dające obraz człowieka myślącego innymi kategoriami, często nie mieszczącymi się w naszych wąskich ścieżkach moralnych.
Długa jest lista morderców potępionych lub gloryfikowanych przez literaturę. Osobiście postaram się psychikę garstki z nich objąć w ramy zrozumienia, na pewno dyskusyjne i subiektywne, ale jednak pozwalające choć w najmniejszym stopniu usystematyzować to szerokie pole motywów zbrodni bohaterów zrodzonych w umysłach literatów. Pomoże mi w tym podział mojej wypowiedzi na trzy podstawowe nurty, które udało mi się ustalić w literaturze kryminalnej: czynniki degradacyjne obecne w namiętnościach, warunkach kulturowo-społecznych jednostki i przekazywane genetycznie.
Pomińmy tragedie starożytnych i dzieła Szekspira, gdzie największy wpływ na jednostkę miało fatum- tak bardzo ograniczające ją, pozbawiające wyboru, a tym samym, w mojej opinii, zabijające najciekawsze, psychologiczne aspekty dzieła. Nie możemy poznać pobudek, namiętności czy wahań złoczyńcy, a jedynie tragizm postaci i rozterki wynikające już z faktu dokonanego przestępstwa. Sięgnijmy więc do czasów bliższych nam. Pierwszą tendencją pisarską, którą opiszę, będzie literacka podróż wewnątrz psychopatycznego umysłu.
”Głupota jest matką zbrodni. Ale ojcowie są częstokroć genialni”- Stanisław Jerzy Lec ma absolutną rację w przypadku niezwykłego bohatera powieści „Pachnidło” Patricka Süskinda. Jan Baptysta Grenouille jeden z najbardziej genialnych i odrażających tego świataodbiera rzeczywistość jedynie przez zmysł powonienia. Do świata olfaktorium ograniczała się także jego jedyna ambicja. Odkrywszy fakt, że on sam nie ma zapachu- zapachu, który jest dowodem istnienia- dąży do skomponowania pachnidła idealnego, które pozwala na manipulowanie ludźmi, sterowanie ich zachowaniami. Owym absolutem wszelkich wonności ma być destylat z dziewiczego ciała kobiet. Sztuka ta, wrodzony geniusz i jednoczesny brak jakichkolwiek ludzkich uczuć popycha go do wyrafinowanych morderstw. Czy zdolność kreacji, ta iskra boża, predestynuje do osiągania celu bez względu na ofiary? Teoretycy zasad moralnych i zwolennicy bezwzględnej egzekucji prawa bez mrugnięcia okiem zaprzeczą, twierdząc, że zbrodni nie da się niczym usprawiedliwić. Jednak na przestrzeni wieków wybitni tego świata udowodnili, że owładnięty wielką pasją geniusz musi być szaleńcem- inaczej nie będzie geniuszem. Do Jana Baptysty powrócę jeszcze, ponieważ jego skomplikowana psychika wymaga wieloaspektowego rozpatrzenia.
Obsesja, która doprowadziła do obłędu jest także znakiem rozpoznawczym kolejnej kreacji literackiej, którą postaram się przybliżyć. We włoskim opactwie benedyktyńskim nad mnichami zawisło widmo śmierci- ktoś jest sprawcą tajemniczych morderstw, powiązanych z zasobami tamtejszej biblioteki. Tak rozpoczyna się fabuła „Imienia róży” Umberta Eco, finalnie doprowadzonej do ujawnienia sprawcy, który to będzie przedmiotem moich rozważań. Niewidomy nestor zakonu- Jorge z Burgos, przekonany o destrukcyjnej sile śmiechu, którą niesie za sobą komedia opisana w drugiej części ?Poetyki? Arystotelesa, broni dostępu do księgi przez zatruwanie jej kart. Początkowo bohater sieje strach i podsyca panującą w opactwie atmosferę grozy głosząc, że popełniane morderstwa są spełnieniem proroctw Apokalipsy. Już w tym momencie można zauważyć piętno tamtych czasów- reguł i obsesji, zakazów oraz herezji. W punkcie kulminacyjnym Jorge zjada dzieło Arystotelesa, wcześniej nasączone trucizną, a w jego obliczu spustoszonym przez nienawiść do filozofii narrator dostrzega twarz antychrysta. Właściwie namiętności ślepca są raczej drugorzędnym wątkiem dzieła, skupionego na samym detektywistycznym rozwiązaniu zagadki, nawiasem mówiąc sztampowym i schematycznym, niewyróżniającym się spośród masy innych kryminałów, lecz postać mnicha jest ewenementem, a psychologiczne studium postaci- wyjątkowo niekonwencjonalne. Namiętność, poczucie misji społecznej przerodzone w fanatyzm doprowadza do destrukcji świata przedstawionego a średniowieczny Sherlock Holmes- Wilhelm trafnie poucza swojego ucznia: „Lękaj się proroków i tych, którzy gotowi są umrzeć za prawdę, gdyż zwykle pociągają za sobą śmierć innych, często przed sobą, czasem zamiast siebie”.
Pragnę zająć się teraz kolejnym czynnikiem degradacji jednostki- czynnikiem społecznym. Ludzie rodzą zbrodniarzy- stwierdzenie rozgrzeszające winowajców, obwiniające niesprecyzowany tłum i pozbawiające wymiar sprawiedliwości argumentu do wyrównania rachunków, ale jednak nie do końca nieuzasadnione. Mersault- przerażająco obojętny i spokojny bohater „Obcego” autorstwa Camusa, staje się w powieści symbolicznym uosobieniem buntu wobec absurdu istnienia. Działa on poza przyjętymi przez społeczeństwo normami moralnymi, obyczajowymi i prawnymi. Neguje wszelkie splendory życia. Nie potrafi kochać. Nie wierzy w Boga. Przez to odgradza się od życia murem obojętności i za to ludzie go nienawidzą. Jeszcze przed popełnieniem zbrodni był skazany- skazany właśnie przez społeczeństwo. Albert Camus po wydaniu książki stwierdza: „streściłem Obcego jakiś czas temu, w zdaniu, które uznaję za paradoksalne. W naszym społeczeństwie każdy człowiek, który nie płacze na pogrzebie swojej matki, ryzykuje bycie skazanym na śmierć. Chciałem tylko powiedzieć, że bohater książki jest skazany, ponieważ nie bierze udziału w grze. W tym sensie jest obcym dla społeczeństwa, w którym żyje, błądzi na marginesie, na obrzeżach życia prywatnego, samotniczego, zmysłowego.” Już po stylu narracji dużo dowiadujemy się o osobowości Mersaulta. Bohater z szczególną dokładnością w opisywaniu detali chłodno relacjonuje kolejne dni swego życia, bez żadnego emocjonalnego zaangażowania. Nawet podczas procesu niezbyt uważnie słuchał zeznań świadków i przemówień adwokatów, bo doskwierał mu upał: Czasem miałem ochotę im wszystkim powiedzieć: „. Ale po namyśle nie miałem nic do powiedzenia”. Jego mord jest absurdem, farsą dosłownie wywołaną przez oślepienie bohatera przez słońce. Nie zrodziła go żadna konkretna potrzeba, a jedynie atmosfera. Dla niego czyn ten jest bardziej zaspokojeniem ciekawości, źródłem konfrontacji jego osoby z mentalnością społeczeństwa, pytaniem o własną tożsamość. Mersault- samotny i tragiczny, świadomy porażki, jaką jest życie człowieka doświadczającego na każdym kroku nieczułości świata w dniu własnej egzekucji chce mieć wszystkich przeciwko sobie, pragnie, by powitano go okrzykami nienawiści, ponieważ zgadza się umrzeć dla prawdy. Niezrozumienie i ciasnota umysłowa mieszkańców Algieru spowodowała skazanie na śmierć człowieka poszukującego siebie. Łacińskie przysłowie „hospes, hostis” (każdy obcy to wróg) oddaje cały tragizm egzystencji Mersaulta.
Chciałabym w tym momencie powrócić do Jana Baptysty Grenouille i udziału społeczeństwa w kształtowaniu jego osobowości. Czy aby na pewno jedynym elementem destrukcyjnym jego psychiki była genetyczna modyfikacja? A może ludzie pomogli mu dojść do bezwzględności? Może społeczeństwo, dla których wystarczającym powodem była odmienność, wyrachowanymi torturami pozbawiło go uczuć? Historia bohatera, jego samotność i słabość, potrzeba akceptacji i miłości są równie dramatyczne, co jego późniejsze dokonania. Bohater od momentu narodzin na śmierdzącym targowisku paryskim jest dla innych ludzi niezauważalny, nikt nie traktuje go podmiotowo, nikt nie uczy człowieczeństwa. W konsekwencji Grenouille staje się zimny, nienawidzi ludzi, wywyższa się ponad nich i gardzi nimi. Jest jednostką wyjątkową, ale nie znajduje zrozumienia u współczesnych mu. Choćby dlatego, że musi przekraczać normy, lekceważyć konwenanse, a nawet życie innych ludzi czy swoje własne. Przyjęte argumenty udowodniają, że ogromna potrzeba bycia akceptowanym staje się u Grenouille przyczyną powstania genialnego planu pozyskania miłości społeczeństwa. I przyczyną okrucieństwa, z jakim ów plan został wcielony w życie.
Ostatnim motywem, który podejmę, nie będą uwarunkowania genetyczne, hormonalne, biologiczne czy kulturowe, czyli przesłanki pozwalające choć w części usprawiedliwić mordercę, ale... idea i pycha. Pierwszym przykładem będzie, wspomniany już, Jorge z Burgos. Jego poczucie misji społecznej sięgało znacznie dalej niż zakres ludzkiego sumienia, a ideologia przysłoniła obraz rzeczywistości. Można go porównać do bohatera powieści „Zbrodnia i kara” Dostojewskiego.
Rodion Raskolnikow jest zdolnym, przymierającym z głodu studentem, który zabija starą lichwiarkę, aby zdobyć środki do życia. Ma w tym swoją okrutną moralną rację- zostając mordercą zabija jednego ze szkodzących społeczeństwu ludzi, symbol uciemiężenia, porządku społecznego sankcjonującego wyzysk i nędzę. W powieści spotykamy więc dwie równoległe motywacje- w mojej opinii sprzeczne ze sobą, ponieważ Raskolnikow dowiedział się o tragicznej sytuacji materialnej trzy miesiące po napisaniu artykułu „O zbrodni”. Najpierw powstała więc idea i plan realizacji, a później pomysł wykorzystania jej dla ocalenia siostry i matki. W rzeczywistości bohater chce sprawdzić sam siebie, zastanawia się czy osamotniona w swych działaniach wybitna jednostka jest zdolna decydować o dziejach całej ludzkości, wpłynąć na bieg historii. Nurtuje go pytanie „czy jestem drżącą kreaturą, czy też mam prawo? ” Raskolnikow jest niezmiernie ambitny i wrażliwy, boleśnie odczuwa swoją poniewierkę i nędzę, doświadcza silnego poczucia rozziewu pomiędzy własnymi możliwościami duchowymi i intelektualnymi a ograniczeniami z powodu przypisanej mu pozycji społecznej.
Osobowość głównego bohatera jest niezwykle złożona, cechuje ją skrajny indywidualizm, dopuszczający relatywizm moralny. Jednocześnie jest on typowym przykładem bohatera, który na oczach czytelnika ulega daleko idącej przemianie duchowej- w przeciwieństwie do Jorgea, który umiera pogrążony przez swoje iluzyjne posłannictwo. Dostojewski z własnej wiedzy i obserwacji wysnuł wnioski o zagadkowości psychiki ludzkiej, irracjonalnym charakterze aktów woli, niemożności wytłumaczenia niektórych reakcji emocjonalnych w sposób logiczny. W swym dziele przeciwstawił samowolę i kaprys jako wartości dominujące w działaniach człowieka, a klęskę Raskolnikowa jako klęskę charakteru, a nie teorii.
Posługując się różnymi technikami, przytoczeni autorzy kreują bardzo sugestywnie przemawiające do czytelnika postacie bohaterów uwikłanych w morderstwo. Fascynujące studium zwichniętej psychiki, jakie obrazują owe dzieła, stały się dla wielu pisarzy niedościgłym wzorem analizy najtajniejszych zakamarków ludzkiej duszy. Śmiem wręcz twierdzić, że wielu psychologów posługuje się nimi w przypadkach, w których zrozumienie motywów zbrodni jest niemożliwe, bo degeneracja morderców zakrawa na fikcję, niczym w kiepskiej powieści science fiction. Degradacja jednostki, podobnie jak samo morderstwo, jest procesem tak złożonym, że próbując ją zrozumieć i podsumować spłycamy ją; by zmieścić ją w naszych ograniczonych umysłach upraszczamy jej naturę i mnogość przypadków. Dosłowne zaszeregowanie umysłów zbrodniarzy jest nie tyle ryzykowne, co po prostu niemożliwe. Aby uniknąć generalizowania podjętego tematu, ograniczę się do stwierdzenia, że ile odrębnych, indywidualnych istnień, tyle pobudek- czasem świadomych, czasem mniej, ale zawsze unikalnych. Sądzę, że mój wniosek choć w części potwierdzają przytoczone przykłady literackie.
Zbrodniarze- czasem wyjątkowi, genialni i fascynujący, a czasem tak normalni, tak ogólni, tak niewidzialni, że przerażają, ponieważ odzwierciedlają nas. Kończę więc Freudowskim: „wszyscy jesteśmy zbrodniarzami”, ponieważ natura ludzka, nawet jej najciemniejsze zakątki, jest nam najbliższa, bo to właśnie my ją tworzymy. A przecież, cytując Alberta Camus, „Zawsze są powody do zabicia człowieka”