piątek, 30 stycznia 2009

Motyw wiary w oświeceniu i romantyzmie

Wraz z nastaniem „wіeku śwіatła” do głosu dochodzą zupełnie nowe wyobrażenia o Bogu, proponowane przez czołowych filozofów epokі. Triumfują ateizm (przekonanie, że іstnіeje jedynie materia), deіzm (pogląd, іż Bóg jest twórcą wszechświata, bezwartościowe są jednak wszelkie religijne dogmaty; Bóg to substancja pіerwotna, Іstota Najwyższa, transcendens), wreszcie – agnostycyzm (przekonanie, іż człowiek nie jest w stanіe anі stwierdzić, że Bóg іstnіeje, anі, że nie іstnіeje – leży to poza granіcamі ludzkiego poznania). Ciekawy w obrębie myśli oświeceniowej pogląd nt. natury Istoty Najwyższej wyłożyli w powiastkach filozoficznych dwaj giganci epoki – J.M. Voltaire oraz D. Diderot.
Doskonałym przykładem na poparcie tej tezy jest najsłynniejsza powiastka filozoficzna Woltera, „Kandyd, czyli optymizm”, napisana z wyraźną chęcią ośmieszenia i zdyskredytowania filozofii niemieckiego myśliciela, Gottfrieda Wilhelma Leibniza (1646-1716). Poglądy niemieckiego filozofa uosabia w utworze Pangloss, który w kółko powtarza formułę: „Wszystko z konieczności musi istnieć dla lepszego celu”. Jest to dość czytelna parafraza tezy Leibniza, wyłożonej w 1710 r. w jego „Teodycei”, iż świat stworzony przez Boga jest najlepszym z możliwych światów i że zresztą coraz mniej, dzięki rozwojowi cywilizacji, jest na nim nieszczęść . Ten właśnie Pangloss w toku akcji powiastki zostaje powieszony na szubienicy przez portugalską Świętą Inkwizycję. Kandyd, który podczas wizyty w Lizbonie uniknął śmierci, dostając sto batów, spotyka następnie Marcina, obrabowanego przez żonę, pobitego przez syna i opuszczonego przez córkę, który z kolei uosabia manichejski typ myślenia, rozróżniający dwie przeciwstawne idee: dobro i zło. Bohaterowie odwiedzają m.in. krainę złota – Eldorado. Kandyd próbuje uwolnić uwięzioną w Wenecji ukochaną – Kunegundę, gdzie płynie galerą, na której spotyka... Panglossa, który – jak się okazało – urwał się z szubienicy i nadal pełen jest optymizmu wobec ludzi i świata. Po uwolnieniu kobiety cała gromadka osiedla się na roli. Początkowo próbują żyć, rozważając niedorzeczność swej egzystencji, szybko jednak popadają w nudę. Z marazmu uwalniają ich Turcy, którzy nakazują bohaterom „milczeć” i „uprawiać własny ogódek” . Optymizm Leibniza zostaje tu przerysowany i doprowadzony do absurdu. Człowiek nie powinien godzić się z zastanym porządkiem, wręcz przeciwnie – moc tkwiące w rozumie pozwala mu niejako, zdaniem Woltera, przekształcać ukonstytuowaną Bożą ręką rzeczywistość.
Diderot z kolei głosił program filozofii otwartej, przeciwstawiającej się tradycyjnym autorytetom i przesądom. Zmierzał do syntezy aktualnej wiedzy o świecie. Postrzegał rzeczywistość jako materialną dynamiczną całość, znajdującą się w ustawicznym ruchu, w której nie ma izolowanych przedmiotów i zjawisk. Każdy fakt pociąga za sobą nieuchronną serię zmian we wszystkich zjawiskach. Przyroda jest więc nieprzerwanym łańcuchem łączącym elementy pierwotne z najbardziej złożonymi. Ewolucjonizm Diderota zanegował istnienie niezmiennego „boskiego ładu” i utorował drogę dla nowego myślenia o człowieku. W tym nowym myśleniu chodziło o człowieka „konkretnego”. Naturę uważał przy tym za niezmienną i mającą, mimo wszystko, jakieś metafizyczne korzenie, co potwierdza w „Kubusiu Fataliście i jego Panu”: „Kroczymy w ciemnościach pod tym, co zapisane w górze”. Diderot sięga tu aż do starej augustyńskiej doktryny predestynacji. Cały los człowieka jest z góry ustalony przez wolę Boga. Przeznaczenie determinuje ludzkie życia w każdej jego sferze. Diderot bynajmniej jednak nie promuje w „Kubusiu...” poglądów scholastycznych, wręcz przeciwnie – stara się ośmieszyć wyobrażenie Boga jako determinanta ludzkiej egzystencji. Człowiek może ją kształtować sam, w odwołaniu bądź nie, do nakazów płynących od Istoty Najwyższej, która przestała być już warunkiem każdego ludzkiego czynu.


Nową wizję Boga, czerpiącą wszakże sporo z jej starych elementów, przyniósł romantyzm. A. Mickiewicz w III cz. „Dziadów” ukazuje skalę ludzkich wyobrażeń w przedmiocie Najwyższej Istoty oraz jej nieprzemijające, nieograniczone miłosierdzie, nawet dla śmiertelnych grzeszników.
Na początku utworu bohater przechodzi przemianę: Gustaw, romantyczny kochanek z IV cz. "Dziadów", staje się głębokim patriotą, dla którego jedynym uczuciem jest miłość do Ojczyzny i jej obywateli: „Ale ta miłość moja na świecie, Ta miłość nie na jednym spoczywa człowiecze, Jak owad na róży kwiecie, Nie na jednej rodzinie, nie na jednym wieku,| Ja kocham cały naród". Konrad, żyjąc w kraju ciemiężonym przez zaborców, pragnie wyzwolenia się spod ich jarzma. Nie prowadzi jednak walki w sposób tradycyjny. Pragnie zobaczyć i zmienić przyszłość świata, zapanować nad ludzkimi duszami, a tym samym dorównać samemu Bogu. Pełen pychy, opętany żądzą zmiany losu kraju, posuwa się do bluźnierstw. W „Scenie więziennej" nawołuje do walki z Rosją, śpiewając piosenkę z refrenem: „(...) zemsta, zemsta, zemsta na wroga. Z Bogiem, a choćby mimo Boga!".
W „Małej Improwizacji" bohater w swym umyśle wznosi się jak orzeł nad światem, by dostrzec przyszłe losy Polski. Jego starania niweczy jednak kruk, który przysłania mu skrzydłami widok przyszłości, a swym wzrokiem mąci myśli orła. Pierwsza próba zapanowania nad przyszłością kończy się dla Konrada niepowodzeniem. Jest to jednak tylko wstęp do „Wielkiej Improwizacji", w której bohater otwarcie wywyższa się ponad Boga. Na początku Konrad określa rolę poety i poezji, mówi o swojej samotności. Później stwierdza, że tylko Bóg i natura są godni słuchania jego poezji: „Ty Boże, ty naturo! Dajcie posłuchanie - Godna to was muzyka i godne śpiewanie". Konrad czuje się przepełniony wewnętrzną mocą, która pozwala mu konkurować ze Stwórcą. Wydaje mu się, że unosi się w przestworzach i obejmuje całą Ziemię. Wysuwa w stronę Boga coraz śmielsze żądania: „Daj mi rząd dusz!", „Ja chcę mieć władzę, jaką Ty posiadasz". Bóg cały czas milczy. Gdy Konrad nie otrzymuje odpowiedzi, mówi: „Kłamca, kto ciebie nazwał miłością, Ty jesteś tylko mądrością". W swych bluźnierstwach posuwa się coraz dalej, kończy swój monolog słowami: „Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale...". W tym momencie chciał powiedzieć "carem!", lecz wyręczył go diabeł. Gdyby jednak Konrad porównał Boga do okrutnego rosyjskiego cara, zostałby skazany na wieczne potępienie.
Bohater nie miał jednak na celu zniszczyć Boga. Chciał tylko zmiany jego wyroków, które wpływają na losy Polski. Obecny jest tu wyraz prometejskiego buntu, co obrazuje cytat: „Ja i ojczyzna to jedno. Nazywam się milijon - bo za milijony Kocham i cierpię katusze". Konrad utożsamia się tutaj z całym narodem, bierze na siebie cierpienia milionów ludzi. Bluźniąc przeciwko Bogu oddaje jednak swą duszę szatanowi. W rozmowie z księdzem Piotrem ustami Konrada przemawia sam diabeł. W końcu jednak zostaje pokonany dzięki modlitwom księdza, a nad duszą Konrada rozpoczyna się sąd. Aniołowie biorą w obronę bohatera, przypominając jego miłość do narodu i Maryi. Dzięki temu nie zostaje on skazany na wieczne potępienie. prezentacja maturalna 2010
Bóg, i stara się to, obok wielu przesłań utworu, przekazać czytelnikom Mickiewicz, jest czymś jakościowo odmiennym wobec człowieka. Ludzka istota nie może się z nim mierzyć ani, tym bardziej, mu dorównać. Człowiek nie jest zdolny do kreacji czegoś na miarę Boskich zdolności, mimo swoich przemożnych mrzonek. Bóg jest przy tym miłosierny wobec wybitnych jednostek, cierpiących na przekraczającą wszelką miarę manię wielkości i poczucie bliżej nieokreślonej misji, wynikające z tzw. kompleksu prometeizmu. Zdolny jest przebaczyć nawet grzech śmiertelny, tu – polegający na sprofanowaniu funkcjonującej w sferze sacrum Boskiej istoty. Prezentacje Maturalne

Powrót na Górę